7 rzeczy, które kupiłam zbyt późno. Wyprawka dla drugiego dziecka.
Wyprawka dla malucha zawiera mnóstwo rzeczy, od tych niezbędnych, poprzez przydatne aż do modnych gadżetów. Przy wyprawce dla syna skupiłam się na podstawach, potem dokupiłam kilka (kilkadziesiąt) przydatnych elementów. Było tego całkiem sporo i kosztowało to nie mało. Przy drugim dziecku, mając już w domu większość podstaw, mogłam trochę zaszaleć ;) Kupiłam m.in. kilka gadżetów właśnie.
Pierwszą rzeczą i największą z nich jest kołyska. Jest mniejsza od tradycyjnego łóżeczka, materac ma wymiary 90x40cm. Posiada kółka, dzięki którym, na początku szczególnie, mogliśmy mieć Laleczkę zawsze na oku. Kołyską mogliśmy swobodnie jeździć po całym domu. No i oczywiście funkcja kołysania. Syn w trudniejszych momentach usypiany był w wózku, ale ja nie miałam ochoty znowu wciągać wózka na piętro i zastanawiać się, czy ma brudne koła. Jak wpiszecie w Internecie kołyska, znajdziecie mnóstwo podobnych. Ja swoją kupiłam używaną, za niecałe 100zł i jesteśmy z niej bardzo zadowolone. Ala ma pół roku i nadal w niej śpi.
Drugą rzeczą jest kokon niemowlęcy. Marzył mi się już przy pierwszym dziecku, ale wtedy wydawały mi się one zbyt drogie. To właśnie, mam wrażenie, jest taki modny gadżet. Wygląda pięknie. Czy on ma jakieś właściwości uspakajające, czy dziecko czuje się bardziej otulone, jak w łonie matki? Chyba to zbyt górnolotne określenia, niemniej jednak przydał nam się i korzystamy z niego cały czas. Ja kokon kupiłam na stronie producenta Jukki, kiedy była jakaś promocja, bodajże w grudniu. Zapłaciłam za niego ok. 65zł, więc cena była do zaakceptowania. Widziałam w Internecie kokony nawet po 200zł, ale myślę, że to lekka przesada. Malutka śpi w kokonie cały czas od urodzenia. Kokon przydawał nam się, gdy chciałam położyć ją na naszym dużym łóżku. Miałam wrażenie, że dzięki temu jest bezpieczniejsza, kiedy syn szalał obok niej. W kokonie Lala spała także na wakacjach. Dzięki niemu nie musieliśmy brać łóżeczka turystycznego. Po prostu kokon leżał na dużym łóżku, a ja nie martwiłam się o nią. Oczywiście wtedy nie umiała się jeszcze przewracać, miała skończone 3 miesiące. Dodatkowo kokon chroni materac w łóżeczku przed jakimś zalaniem, po brudzeniem. Prałam go kilkakrotnie w pralce i suszyłam w suszarce i jego stan jest nadal świetny. Jeśli macie zasoby i chęć, sprawcie sobie kokonik.
Kolejny gadżet, bo tak trzeba go nazwać, to Whisbird, czyli szumiący ptaszek. Bardziej popularne są myślę szumisie, ale ptaszek jest po prostu tańszy dlatego go wybrałam. Z resztą nie każde dziecko lubi szum. Szum ma uspakajać malucha i przypominać mu dźwięki z łona matki. Do usypiania synka wykorzystywałam telefon i szum z darmowych aplikacji. Wszystko ok, no ale telefon musiałam zostawić przy łóżeczku, a mam w nim aplikacje z nianią elektroniczną, o której potem. Takiego misia czy ptaszka można spokojnie zostawić w łóżeczku. Paweł szybko zaczął zasypiać bez szumu, z tego też powodu, że chciałam skorzystać z telefonu, kiedy spał :) Alicja cały czas zasypia z szumem, głównie z tego względu, by zagłuszyć krzyki, piski i wrzaski starszaka. Paweł niby wie, że teraz trzeba być "ciiii", no ale... To też kolejna rzecz pokazująca dziecku, że czas spać. Te misie też można kupić spokojnie z drugiej ręki, a nawet widziałam, że sprzedają tylko te mechanizmy szumiące. Generalnie w Stanach dość popularne są urządzenia szumiące podłączane do prądu i dzieci śpią całą noc z szumem. Ptaszek wyłącza się po 40min, droższe misie mają rożne tryby, w tym szum ciągły.
Otulacz bambusowy, mój jest z firmy Lulujo. Zapłaciłam za niego ok 40zł, więc super tanio. Te otulacze są teraz też mega modne i potrafią na prawdę dużo kosztować. Domyślam się, że te droższe będą miały jednak materiał lepszej jakości. Mój był super mięciutki, jak chmurka, na początku, jednak po praniu w kółko i suszenia w suszarce stał się trochę sztywny. Niemniej jednak jestem z niego zadowolona. Mój ma 120x120cm. Do spowijania u nas się nie sprawdził, być może też dlatego, że kupiłam go jak córka miała już 2 miesiące. Użyłam go intensywnie w lecie. Syna przykrywałam po prostu pieluchami tetrowymi albo flanelowymi, ale one po pierwsze nie są takie duże, a po drugie nie dorównują miękkością bawełnie bambusowej. Polecam kupić chociaż jeden taki, szczególnie na lato.
Jeśli chodzi o spowijanie zakochałam się w Tuliku. Syna spowijałam pieluchami, ale 5min i ręce były uwolnione :) Tulika zasuwamy na suwak i nie ma możliwości się z niego uwolnić. Przez pierwsze bodajże 1,5 miesiąca używałam go do każdej drzemki i także na noc. Malutka od razu się w nim uspokajała. Z tego względu, że też nie każde dziecko lubi być spowijane, zdecydowałam się kupić Tulika z drugiej ręki, akurat od kogoś, komu się nie sprawdził. Zapłaciłam za niego połowę ceny, czyli coś ok. 60zł. Później go odsprzedałam, bo nadal był w super stanie.
Ostatnią rzeczą jest chusta. Jednak w związku z tym, że ten post okazał się dość długi, o chustonoszeniu będzie osobny post, na którego już Was zapraszam :) Mam nadzieję, że jeśli zastanawiacie się nad kupnem którejś z rzeczy, dzięki postowi podejmiecie decyzję łatwiej.







Komentarze
Prześlij komentarz