Chustonoszenie - moda czy miłość?

     Jak obiecałam ostatnio, czas na post o mojej historii z chustonoszeniem. Mojej i Ali. O chustach dużo słyszałam już przy pierwszym dziecku, ale jakoś wydawało mi się to kolejną modą i naciąganiem na zakup chust, które de facto potrafią słono kosztować. Myślałam, że nauczę dziecko nosić i co potem zrobię? Każda teściowa i ciotka dadzą Ci te złote rady. "Nie noś, bo przyzwyczaisz." Ale wiecie co jeszcze kiedyś usłyszałam?! "No ja usypiałam na rękach, ale Ty tak nie ucz, bo zobaczysz!" Cóż więc zrobić, ja nie chciałam 'tego' zobaczyć :) 

    Mojego syna usypiałam za wszelką cenę w łóżeczku. Oczywiście na początku usypiałam też na rękach, ale on w cale tego nie lubił. Okazał się być fanem wózka, ale to temat na inny post. W pewnym momencie wózek musiał być w sypialni w każdą noc, bo jakby tak akurat sobie zażyczył księciunio :) Jeśli chodzi o czas czuwania i potrzebę bycia z mamą to cóż, nieraz gotowałam obiad jedną ręką. Chyba każda mama mogłaby się chwalić, co potrafi robić jedną ręką :) Kiedy Paweł miał ok. pół roku pomyślałam, że spróbuję z nosidłem. Po prostu pewnego dnia stwierdzałam, że dość była jednorękim kucharzem. Zamówiłam nosidło, nie pamiętam z jakiej firmy. Paweł nawet nie dał się dobrze do niego wsadzić. Być może to kwestia tego, że nie był po prostu przyzwyczajony, a z drugiej strony on kochał być w ciągłym ruchu. Tak też ma do tej pory.

    Z Alicją, już w czasie ciąży, postanowiłam zaopatrzyć się w chustę. Pomyślałam, że będę ją przyzwyczajać od początku, bo po prostu chusta czasem jest zbawieniem. Myślałam też, że opiekując się dwójką dzieci, fajnie byłoby mieć jednak wolne dwie ręce. Stwierdziłam kupię coś taniego, spróbujemy. 

    Wspomnę jeszcze dlaczego chusta a nie nosidło. Większość z nich przeznaczona jest dla nieco starszych dzieci, jedynie nieliczne nadają się dla noworodków. Z tego co się orientuje, to Tula ma tego typu rozwiązanie, ale takie nosidło to już spory wydatek. Ja zdecydowałam się na początku na chustę elastyczną. Czytałam, że są one łatwiejsze do zawiązania. 

    Pierwszy raz użyłam chusty jak malutka miała może z dwa tygodnie. Dodam, że miała problemy z brzuszkiem (skaza białkowa, tak tak, o tym też kiedyś napisze post, jako że dwójka moich maluchów się z tym borykała i boryka to może komuś pomogę) więc bywała dość niespokojna. Zamotałam chustę, włączyłam biały szum i malutka spała. Potrafiła spać po trzy godziny w chuście. Później starałam się ją odkładać do łóżeczka, jak już zasnęła. Kiedy przechodziła skok rozwojowy i cały dzień wołała "weź na rączki", wiązałam chustę. Dzięki temu mogłam zająć się starszakiem, czy zrobić coś na obiad. Nie martwiłam się jak zająć czas Pawłowi, kiedy ja będę próbowała uśpić Laleczkę. Czasem też chodziliśmy z chustą na spacery, kiedy Paweł za wszelką cenę chciał iść do lasu. 


    Chusta sprawdza się też świetnie na wakacjach. Są miejsca gdzie na prawdę ciężko zaciągnąć wózek, jakkolwiek lekki i zwrotny by nie był. Poza tym miałam pewność, że jak Malutka będzie w chuście to po prostu będzie szczęśliwa, nie będzie marudzić, a ja będę mogła swobodnie ganiać za Pawłem :) Muszę Wam jednak powiedzieć, że choć chusty wydają mi się są dosyć modne, bynajmniej wśród internetowych mamusiek, to w rzeczywistości często spotykałam się z dużym zainteresowaniem. Choć sama idea noszenia dziecka blisko siebie nie jest niczym nowym w historii człowieczeństwa. Daje wiele dobrego zarówno matce, jak i dziecku oczywiście. Ta bliskość i relacja z maluszkiem to coś cudownego. One czują się bezpieczne, jak w brzuszku. Poza tym chusta może też pozytywne wpływać na bioderka.  

    Zaznaczę jeszcze, że gdybyście nie wiedziały/wiedzieli, to możecie się umówić z certyfikowanym doradcą chustonoszenia, który nauczy Was jak robić to poprawnie, by nie zrobić dzieciaczkowi krzywdy. W Internecie znajdziecie też mnóstwo instrukcji i filmów na ten temat.


    Jeśli chodzi jeszcze o samą chustę. Moja pierwsza to była chusta elastyczna z polskiej marki Pentelka. Bardzo łatwo nauczyłam się na niej pracować. Później jednak, w miarę jak Malutka przybierała na wadze, zaczęły mnie bardzo boleć plecy nosząc ją. Kupiłam wtedy chustę nieelastyczną, o dziwo z Lidla, którą polecała mi moja koleżanka. Chusta ta jest mega tania w porównaniu z chustami znanych marek :) Nie jest to chusta idealna, chociażby przez taki mankament, jak metka naszyta nie na środku chusty. Kto chustuje, ten wie, że to może przeszkadzać. Wiadomo można przeszyć, no ale jednak. Ta chusta po zawiązaniu zostawała w niezmiennym miejscu, w przeciwieństwie do chusty elastycznej, która jakby opadała wraz z ciężarem dziecka. 

    W tej chwili używam chusty dość sporadycznie, gdyż Ala nauczyła się ładnie zasypiać w swoim łóżeczku. Przestawienie z drzemek w chuście na zasypianie w łóżeczku przyszło dość płynnie. Po prostu próbowałam. Kładłam ją do łóżeczka, jak zasnęła-super. Jak widziałam, że się nie uda-wiązałam. Teraz jak uda mi się wyczuć ten moment, zasypia czasem w 10sekund w łóżeczku. Innym razem 20minut, ale widzę, że czuje się tam bezpiecznie. Choć bywały dni, że wszystkie drzemki były w chuście. Polecam Wam ideę chustowania. Zobaczycie, nie będzie żałować. Ja żałuję tylko, że nie kupiłam chusty będąc w pierwszej ciąży!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak wychować dziecko, czyli biblioteczka rodzica cz.1

7 rzeczy, które kupiłam zbyt późno. Wyprawka dla drugiego dziecka.

Zabawki Montessori z Ikea? Pomysły na prezenty cz. 2