Jak odsmoczkować dwulatka? Bezstresowy sposób na pozbycie się smoczka.

    


    O ile, według mnie, najlepszy sposób na odpieluchowanie dziecka jest jeden, o tyle dobrych sposobów na pozbycie się smoczka jest wiele. Który wybierzemy będzie zależało od nas i oczywiście od naszego malucha. Generalnie specjaliści mówią, że najlepszy czas na odstawienie smoczka wypada długo przed pierwszymi urodzinami. Szczerze mówiąc, nie słyszałam, żeby ktoś z moich znajomych wówczas przeprowadzał ten proces. Moi znajomi raczej czekali, aż ich pociechy będą miały półtora roku, dwa lata lub nawet więcej. W naszym przypadku sytuacja raczej wymusiła na mnie szybkie działanie w tej kwestii. Paweł miał prawie dwa lata, a ja byłam na końcówce ciąży. Pomyślałam więc, że jak pojawi się drugie dziecko w domu, które przez swoje dwa lata życia będzie korzystało ze smoczka, to Pawłowi będzie bardzo trudno rozstać się ze swoim. A przecież nie chciałabym żeby czterolatek nadal z niego korzystał, gdyż może to skutkować chociażby problemami z ząbkami.

    Zabrałam się więc do dzieła. Przewertowałam Internet w poszukiwaniu sposobów, choć ten który wybrałam był mi już wcześniej znany i szukałam jedynie metody, która mogłaby być lepsza. Natknęłam się na wiele, ale myślę, że mamy tu do czynienia z trzema głównymi nurtami:

1. Zgubienie smoczka, głównie na spacerze, czy placu zabaw. Bardzo rygorystyczny sposób. Trzeba być nastawionym na kilka ciężkich nocy, bądź i dni, ale wiadomo, że smoczek dajemy dzieciom głównie do spania. 

2. "Zapłacenie" smoczkiem w sklepie za jakąś zabawkę, czy nową przytulankę, którą oczywiście dziecko samo wybierze.

3. Psucie smoczka, by stał się bezużyteczny. Stopniowe psucie jest metodą najmniej stresującą dla dziecka, natomiast sam proces może się wydłużyć na kilka tygodni.

    Ja zdecydowałam się na trzecią metodę. Uważałam, że dwie pierwsze metody nie zdadzą u nas egzaminu dlatego, że Paweł kompletnie jeszcze wtedy nie mówił (no wiadomo oprócz pojedynczych wyrazów). Ale nie mówił tak, by można z nim było porozmawiać. Więc nie mogłabym się upewnić, czy on mnie rozumie. Poza tym wydawały mi się one zbyt drastyczne. Mój syn wówczas nie miał już drzemek, a ze smoczka korzystał głównie do zasypiania wieczorem. W nocy, jak go znalazł to brał do buzi, a jak mu się gdzieś zawieruszył to o niego raczej nie płakał. W dzień czasami pomagał mu się uspokoić, ale nigdy nie leżał na widoku, bo wówczas nie oparłby się pokusie.

    Na początku spróbowałam metody z przebiciem igłą. Kupiłam dość grubą igłę w aptece i zrobiłam dziurkę. Miało to sprawić, że smoczka nie będzie się dało tak zassać. Szczerze mówiąc nie zrobiło to synowi różnicy. Następnego dnia zrobiłam pięć dziur. Znowu to nic nie pomogło. Trzeciego dnia wzięłam nożyczki, oczywiście je zdezynfekowałam i odcięłam minimalnie czubek smoczka. Tego wieczoru nastąpił pewien przełom. Paweł wziął go do buzi, a po kilku sekundach wyjął i zaczął go oglądać. Nic nie mówiłam. Obejrzał ze wszystkich stron, wziął z powrotem do buzi i zasnął jak co dzień. Pomyślałam, hmmm chyba nie tak miało być. Liczyłam na to, że powie "on jest zepsuty, już go nie potrzebuję" i po sprawie ;)

    Po jakiś dwóch dniach, odcięłam znowu kawałek gumki na czubku, robiąc większą dziurkę. I tak kilka razy, aż smoczek był naprawdę uszczuplony. Wówczas Paweł zaczął w nocy budzić się z płaczem po kilka razy, bo nawet gdy znalazł go w łóżku to nie dawał mu już takiego ukojenia. Wtedy zaczęłam go chować. Dawałam mu smoczek wieczorem do zaśnięcia, a potem chowałam. Gdy budził się w nocy kładłam się koło niego, nie dawałam już smoczka. Miałam tą możliwość, bo Paweł spał już w dużym łóżku. Gdy przesypiał całą noc przycinałam smoczek znowu. W końcu stał się on tak krótki, że nie można było go kompletnie ssać. Paweł trzymał go zębami. W końcu pomyślałam: "może po prostu mu go nie dać wieczorem"? Tak też zrobiłam, nie upomniał się. Zasnął. I tak już zostało. Czy można powiedzieć, że poszło łatwo? Kilka nocy przerywanego snu. Proces trwał dobre trzy tygodnie. Obyło się bez histerii i wielkiego płaczu, co jest dla mnie wyznacznikiem sukcesu. Z sentymentu zachowałam ten smoczek, dlatego mogę porównać go z nowym smoczkiem Lali.

    Jednak wybór metody musicie dostosować do dziecka. W tej chwili Paweł ma 2 lata 8 miesięcy i mówi już bardzo dobrze. Można się z nim bez problemu porozumieć i ciągle zadaje pytania: a co? a po co? a jak? a gdzie? Gdybym teraz miała przeprowadzać proces odsmoczkowania pewnie wybrałabym metodę z płatnością, bo w przeciwnym wypadku musiałabym w nieskończoność tłumaczyć dlaczego ten smoczek się zepsuł i dlaczego nie kupimy nowego ;)

    W procesie odstawienia smoczka jak zawsze z pomocą przychodzą nam książki. My z Pawłem czytaliśmy Kicia Kocia i Nunuś Pa, pa smoczku! Paweł lubi każdą pozycję o Kici, więc chętnie sięgał, a wiadomo, może pomóc, na pewno nie zaszkodzi :) 

Powodzenia! 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak wychować dziecko, czyli biblioteczka rodzica cz.1

7 rzeczy, które kupiłam zbyt późno. Wyprawka dla drugiego dziecka.

Zabawki Montessori z Ikea? Pomysły na prezenty cz. 2